blog-20102016

Analiza opublikowanego niedawno Sprawozdania z działalności Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów za rok 2015 skłoniła mnie do zastanowienia się na ile realnym zagrożeniem jest obecnie wszczęcie postępowania w przedmiocie naruszenia zbiorowych interesów konsumentów. 

Wydaje się że z uwagi na sporą aktywność informacyjną Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów stał się dla przedsiębiorców działających w branży B2C synonimem niezwykle sprawnego Urzędu.  Perspektywa możliwości wymierzenia kary do 10% przychodu za ostatni rok obrotowy została ostatnimi czasy wzmocniona ryzykiem związanym z przysporzeniem konsumenckim (koszt rekompensaty publicznej) czy też przykrymi obowiązkami informacyjnymi (np. publikacje decyzji) co wiąże się z kolejnymi kosztami oraz w założeniu powinno potęgować obawy.

Istnieją branże, w których konfrontacja z organami ochrony zbiorowych interesów konsumentów jest wyższe, jak choćby branża telekomunikacyjne czy też, bliska mojej osobie ze względu na wieloletnią specjalizację, branża sprzedaży bezpośredniej. Istnieją jednak takie branże, w których wielu przedsiębiorcom nie śniło się w ogóle o istnieniu takiego Urzędu, a tym bardziej o jego możliwościach (przykładowo usługi wykończeniowe czy też gastronomia).

Odnośnie statystyki funkcjonuje pewien żart, że statystycznie człowiek i pies mają po trzy nogi, dlatego dalsza część wpisu będzie pewnego rodzaju uproszczeniem.

Według szacunków Głównego Urzędu Statystycznego weryfikowanych danymi podawanymi przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych można przyjąć, że w Polsce w 2015 roku działało ok. 2 mln przedsiębiorców (precyzyjniej mówi się o przedziale od 1.7 mln do 2.2 mln). Oczywiście z uwagi na skalę samozatrudnienia wielu z nich nie miało nigdy jakiegokolwiek kontaktu z konsumentem, a jedynie ograniczało się do wystawienia faktury na rzecz swojego „pracodawcy”, niemniej jednak możemy ostrożnie przyjąć, że co najmniej 1/5 to przedsiębiorcy branży B2C, a więc zarówno duże telekomy, banki, sieciowi sprzedawcy, jak i fryzjerzy, mechanicy czy też osiedlowi sprzedawcy. Przyjmijmy więc, że ok 500.000 z nich będzie miało kontakt z konsumentem i zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa pozostają oni zobowiązani przykładowo do powstrzymywania się od nieuczciwych praktyk rynkowych.

Teraz przejdźmy do konkretów. Zgodnie z analizowanym Sprawozdaniem w 2015 r. do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wpłynęły 1473 kompletne zawiadomienia o podejrzeniu stosowania praktyk naruszających zbiorowe interesy konsumentów. Zakładam, że mowa tu o zawiadomieniach podpisanych, zawierających dane kontaktowe zawiadamiającego i jakiś opis stanu faktycznego, a nie o „e-mailach groźbach” które konsumenci lubią kierować do wiadomości na skrzynkę kontaktową UOKIK.

W 2015 r. UOKiK wszczął 106 postępowań w sprawie praktyk naruszających zbiorowe interesy konsumentów oraz 473 postępowania wyjaśniające w tym zakresie – to mniej niż w latach poprzednich, ale różnica nie jest tu istotna. Według UOKIK wynika ona z tego, że w 2015 r. prowadzono 523 tzw. działania miękkie, z których znakomitą większość zakończono  w postaci zastosowania się przedsiębiorcy do wskazań UOKiK.

Ze wspomnianych 1473 zgłoszeń tylko 138 przyczyniło się do wszczęcia postępowania wyjaśniającego – przypominam, iż poprzedza ono postępowanie w przedmiocie naruszenia i nie wiąże się z postawieniem zarzutu. Na podstawie 24 zgłoszeń wszczęto postępowanie w przedmiocie naruszenia zbiorowych interesów konsumentów.

Gdyby w tym miejscu się zatrzymać to okazuje się, że żyjemy w kraju, w którym właściwie nie ma problemów z naruszaniem zbiorowych interesów konsumentów skoro, przyjmując naszą ilość przedsiębiorców B2C na poziomie 500.000, dochodzimy do wniosku, że jeden przedsiębiorca na ok 20 tysięcy miał do czynienia z takim postępowaniem. Nawet jeśli zsumujemy działania miękkie i postępowania wyjaśniające (łącznie 611) to dojdziemy do wniosku, że z Prezesem Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów mógł mieć do czynienia co tysięczny przedsiębiorca B2C.

Powyższe wyliczenia stanowią pewną ciekawostkę i daje odpowiedź na pytanie dlaczego naruszenie zbiorowych interesów konsumentów jest często wpisane w profil działalności przedsiębiorcy (szczególnie małego i średniego, gdyż wśród spraw wszczętych przez UOKIK znajdują się przecież sprawy medialne dotyczące z reguły dużych podmiotów). Wprowadzające w błąd promocje, nierzetelna reklama, brak realizowania obowiązków informacyjnych to rzeczy, z którym konsumenci spotykają się na co dzień. Obawa przed działaniami Prezesa UOKIK jest niewielka, co musi wynikać z wyżej opisanej aktywności. Przeciętny przedsiębiorca B2C ma prawo zakładać, że jego naruszenia będą wiązać się z reakcją Prezesa UOKIK jeśli będzie po prostu pechowcem.

Tylko czy to coś złego, że postępowań jest tak niewiele,  czy ilość postępowania powinna się zwiększać za wszelką cenę, czy Urząd powinien zatrudnić większą ilość pracowników ? (Nieco niepokojąco może wyglądać, że jedno wszczęte postępowanie w sprawie naruszenia zbiorowych interesów konsumentów roszczenie potrzeba 19 pracowników ( w tym 7 prawników), ale przecież to tylko statystyka.) Wydaje się, że nie jest to potrzebne rozwiązanie. Konsumenci uzyskują bowiem olbrzymie wsparcie w indywidualnym dochodzeniu swoich roszczeń. Minimalna aktywność pozwala na uzyskanie pomocy rzecznika, Federacji Konsumentów czy też darmowej pomocy prawnej. W mojej ocenie brakuje jednak promocji tych sposobów dochodzenia swoich prawa, a poza tym prowadzenie sprawy indywidualne wiąże się przecież z ryzykiem. To dlatego konsumenci uciekają się do zgłoszeń kierowanych do UOKIK, przy czym jak widać nie jest to najefektywniejszy sposób na spowodowanie dolegliwości po stronie przedsiębiorcy.

Podsumowując, jeśli w 2015 roku otrzymałeś pismo z UOKIK byłeś pechowcem, prawdopodobnie około tysiąca podobnych Tobie przedsiębiorców nie miało z tym Urzędem do czynienia. Nic nie wskazuje, by rok 2016  był pod tym względem znacznie różny.

Sprawozdanie z moimi podkreśleniami dostępne tutaj

Zostaw komentarz

*