Blog 06112014

Do niniejszego wpisu zainspirowała mnie reklama, którą zawieszono ostatnio w okolicach siedziby mojej kancelarii. Jest w niej mowa o przejęciu odpowiedzialności za ochronę konsumenta oraz odesłanie do witryny internetowej. Coraz więcej sieciowych inicjatyw skupia się na przyznawaniu różnego rodzaju certyfikatów, zaświadczeń, dyplomów czy też nagród. Nie przepadam ze tego typu działaniami, jeśli w rzeczywistości mają one charakter zarobkowy i pozostają bez wpływu na poprawę ochrony konsumenta. Ile więc jest wart certyfikat ochrony konsumenta dla przedsiębiorcy i czy jego stosowanie może rodzić ryzyko ?

Celowo nie będę tu wskazywał konkretnych stron internetowych czy też certyfikatów, gdyż moje zastrzeżenia mają charakter ogólny. W Internecie można z łatwością odszukać sporą ilość atrakcyjnych wizualnie stron internetowych, które kuszą przedsiębiorców korzyściami płynącymi z rejestracji i możliwości używania przemyślanych logotypów i atrakcyjnych wizualnie dokumentów poświadczających spełnienie najwyższych standardów.

Strony tego rodzaju często parsują bazy danych, rejestry i profile sieci społecznościowych, dlatego też na pierwszy rzut oka, już chwilę po rozpoczęciu funkcjonowania w sieci, chwalą się sporą ilością wpisów, ocen, ratingów, komentarzy, polubień itp.

Nie chcę w niniejszy wpisie poruszać tego, jakie znaczenie ma dla konsumenta tego typu certyfikat. Z pewnością jednak w przypadku niektórych konsumentów będzie on uwiarygadniał przedsiębiorcę i może wpływać na podjecie decyzji rynkowej, które w innych okolicznościach by nie podjął.

Zastanówmy się jednak wygląda sytuacja przedsiębiorcy korzystającego z tego rodzaju wsparcia dla promocji swojej działalności. Co do zasady nie ma w tym wypadku podstaw do zarzutu nieuczciwej praktyki rynkowej wprowadzającej w błąd, o której mowa w art. 7 pkt. 2  ustawy z dnia 23 sierpnia 2007 r. o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowy. Zgodnie z ww. przepisem nieuczciwymi praktykami rynkowymi w każdych okolicznościach są praktyki rynkowe wprowadzające w błąd polegające na posługiwaniu się certyfikatem, znakiem jakości lub równorzędnym oznaczeniem, nie mając do tego uprawnienia. Wszak korzystający z usług podmiotu certyfikującego przedsiębiorca jest uprawniony do wykorzystywania przyznanego mu certyfikatu, często zawarł w tym celu umową oraz uiścił wynagrodzenie lub dokonał wpłaty na cel statutowy stowarzyszenia lub na fundację.

Powyższe owocuje często przekonaniem, że za treść certyfikatu odpowiada wyłącznie podmiot certyfikujący. Wielu przedsiębiorców uważa, że jeśli taki certyfikat został im przyznany to bez znaczenia jest zgodność jego treści z rzeczywistością, gdyż jest to problem podmiotu certyfikującego. Nic bardziej mylne.

Otwieram na jednej ze stron certyfikat dot. salonu fryzjerskiego i czytam, że podmiot certyfikujący, reprezentowany przez „Prezesa Zarządu” potwierdza, że „firma posiada regulamin dbający o prawa Konsumenta (całkiem miło, że z dużej litery)”. Czasem korzystam z usług fryzjera i nie spotkałem jeszcze takiego, co zapoznałbym nie z regulaminem przed zawarciem umowy.

W dalszym ciągu dowiaduję się, że firma wykazuje się wiedzą, konsekwentnie przestrzega obowiązujących reguł, a konsumenci mogą liczyć na pełen profesjonalizm, wsparcie i pomoc w egzekwowaniu swoich praw. Zastanawiam się o jakich regułach tu mowa, bo przecież reguły mogą być różne. Ponadto ciekawe jest to ostatnie stwierdzenie, gdyż w przypadku sporu z konsumentem przedsiębiorca dość często nie jest jednak zainteresowany wsparciem w egzekwowaniu praw przez konsumenta, gdyż ma dokładnie przeciwny interes gospodarczy.

Jako nieufny konsument zastanawiam się na jakiej zasadzie zweryfikowano ww. okoliczności i kto tego dokonał. Zmierzam więc do treści regulaminu, gdzie odnajduję zapis o tajemniczym algorytmie ocen, który bada Internet pod kątem komentarzy pozytywnych lub negatywnych. Więcej na ten temat się nie dowiaduję, ale z pobieżnej analizy „komentarzy” zamieszczonych na stronie wygląda na to, że w znacznej części nie mają one wiele wspólnego z jakąkolwiek oceną jakości usług, a jedynie stanowią skopiowane z portali społecznościowych informacje o wpisach, którym system nadaje domyślnie wartość maksymalnej oceny.

Powstaje więc pytanie czy przedsiębiorca posługujących się certyfikatem otrzymanym w takich okolicznościach nie wprowadza jednak konsumenta w błąd przez rozpowszechnienie nieprawdziwych informacji. (art. 5 ust. 1 w zw. z ust. 2 pkt 1 UNPR) Nie wydaje mi się, by w toku postępowania przed Prezesem Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w przedmiocie naruszenia zbiorowych interesów konsumentów wystarczające było wskazanie, że certyfikat wydał podmiot trzeci, a przedsiębiorca nie miał wpływu na jego treść i nie ma informacji o tym jak przebiegał proces certyfikacji.

Przedsiębiorca ponosi odpowiedzialność za wszelkie oświadczenia, które składa wobec konsumenta. Choć nie można postawić przedsiębiorcy zarzutu, że złożył fałszywe oświadczenie to posługiwanie się dokumentem pochodzącym od podmiotu trzeciego, który poświadcza okoliczności, o których przedsiębiorca wie, że nie mają miejsca, również należy uznać za naruszenie.

Zastanawiam mnie jeszcze jedna rzeczy. Czy jeśli podmiot certyfikujący,  wydaje tego typu certyfikaty, poświadczając w ten sposób okoliczności, które nie zostały zweryfikowane lub nie mają faktycznie miejsca, to ponosi odpowiedzialność za naruszenie zbiorowych interesów konsumentów. Konsument nie dokonuje przecież czynności prawnych z podmiotem certyfikacyjnym, a z jego klientami, niemniej jednak w sposób oczywisty zaburzony jest jego proces decyzyjny na etapie przedkontraktowym. Prezes UOKIK w toku postępowania z łatwością byłby bowiem w stanie ustalić czy jakakolwiek certyfikacja ma w ogóle miejsce i jak w rzeczywistości działa algorytm ocen.

Podsumowując, moim zdaniem wykorzystywanie certyfikatów wymaga rozsądku oraz  odpowiedzialności za prowadzoną działalność gospodarczą. Z reguły zasady współpracy z podmiotem certyfikującym nie dają bowiem, jakichkolwiek podstaw do pociągnięcia ww. do odpowiedzialności za nieprawidłowości w przeprowadzeniu procesu certyfikacji. Przedsiębiorca powinien przekazywać konsumentom takie informacje, które mają pokrycie w stanie faktycznymi jeśli okoliczności te zweryfikował podmiot certyfikujący i potwierdził je odpowiednim certyfikatem to wszystko jest w porządku. Jeśli jednak bazujemy wyłącznie na treści dokumentu to widzę tu spore ryzyko naruszenia zbiorowych interesów konsumentów.

12 komentarzy

  • mgr pisze:

    ciekawy artykuł. Chciałbym podzielić się równie ciekawym w mojej ocenie wyłudzeniem, które stosuje Stowarzyszenie AD BENE MERENTI – BEZPIECZNY KONSUMENT. Znajdują zły zapis w regulaminie ( może byc wogóle nie znaczący w praktyce) i wytacza procesy. Z obroną konsumenta raczej nie ma to nic wspólnego. Ciekawe kiedy prawnicy „obrońcy” sami złapią się we własne sidła..

    • Ania pisze:

      Właśnie doręczono mi jako pozwanemu odpis postanowienia Sądu Okręgowego w Warszawie z powództwa Stowarzyszenia „AD BENE MERENTI – BEZPIECZNY KONSUMENT” w Makowie Mazowieckim o uznanie postanowień wzorca umowy za niedozwolone. Sąd, na szczęście, postanowił z urzędu odrzucić pozew. Co dziwne w tej sprawie to fakt, że nikt nigdy się do mnie nie zwracał z prośbą o zmianę zapisów umowy czy jej poprawę. Z obroną konsumenta raczej nie ma to nic wspólnego.

  • Mirek pisze:

    Przed chwilą również dostałem takie pismo. Nikt wcześniej się ze mną nie kontaktował w tej sprawie. Wygląda na wulgarną próbę wyłudzenia.
    Z treści wynika, że sąd odrzucił pozew.
    W piśmie nie ma żadnego pouczenia. Jest wyłącznie uzasadnienie.
    Może ktoś doradzić, czy powinienem podjąć jakieś kroki?

    Z góry dziękuję za odpowiedź.

  • Robert pisze:

    To jest jakaś kpina z ludzi prowadzących działalność w tym kraju, tylko tutaj uczciwy przedsiębiorca może zostać pozwany „za coś …” nie poinformowany, opluty, zbesztany i Państwo na to pozwala, aby grupa z…. szukających łatwych pieniędzy mogła robić co chce. Jakaś masakra …

  • Krzysiek pisze:

    Ja również dziś dostałem takie pismo .
    Sąd blokowo potraktował wszystkie sprawy i mądrze odrzucił .
    Jednak przypomina mi się że dzwoniła do mnie jakaś babka zimą może wiosną i za kasę chciała poprawiać coś na moich stronach 🤔.
    Jak nie to jest zmuszona podać mnie do sądu czy cuś….
    No i nie żartowała .
    Złodziejskie praktyki !

    • Obecnie kontrola wzorców umownych została w całości przekazana Prezesowi Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, a pozwy, o których Państwo donoszą to konsekwencja wcześniej obowiązujących uregulowań. Obecnie nie ma szans na ich wytoczenie, choć oczywiście niewykluczone, że „polujący na wzorce” wymyślą inny ciekawy mechanizm.

Zostaw komentarz do Dominik Jędrzejko Cancel Reply

*